Ach, jakże mi nie mówić o tych dniach radości,
o tej chmurnej jesieni, gdy w szumiącym wietrze
szedł nad miastem rodzinnym pierwszy powiew wolności.
Kiedyśmy pełną piersią pili to powietrze,
nocą w ciemnych alejach stłoczeni szpalerem
czekając, aż zapłonie świt nad Belwederem.
Jakże ciebie przywitać, radosna swobodo?
i czym najpiękniej? Chyba tym śmiechem
i młodzieńczej poezji burzliwą urodą,
co szła śpiewem przez miasto i wracała echem.
(Antoni Słonimski: „Niepodległość”)